Pierwszy Dzień Wiosny
Wiosna zakrada się do nas nieśmiało… Chyba trzeba jej pomóc… jest pewien niezawodny sposób, który wszyscy znają Zwyczajem przywołującym wiosnę, który przetrwał do naszych czasów jest palenie albo topienie Marzanny. Słomiana kukła ukrywająca się pod wieloma imionami – Śmiercichy, Śmiertki czy Moreny to relikt słowiańskich wierzeń w boginię śmierci i zimy. W ludowej wersji przybrała formę słomianej kukły, odzianej w stare szmaty. Zniszczenie Marzanny symbolizuje walkę wiosny z zimą, ale też unicestwienie wszystkiego zła, które symbolizuje – choroby, śmierci, zimna i ciemności. Rytuał ten miał przyspieszyć nadejście wiosny, odrodzenie życia i przyrody. Sam zabieg wcale nie była łatwym zadaniem Należało boginię zimy wyprowadzić uroczyście ze wsi, prowadząc ją od domu do domu, od gospodarstwa do gospodarstwa, zbierając w ten sposób symbolicznie wszelkie nieszczęścia, jakie dotknęły mieszkańców w czasie zimy. Po obejściu całej wsi, Marzannę wyprowadzano poza jej granice. Najbardziej skutecznym sposobem na pozbycie się zimy było odarcie kukły z ubrań, podpalenie jej i wrzucenie do płynącej wody… jeśli w pobliżu nie było wartkiej rzeki wystarczające było jezioro, staw, a nawet kałuża. Ostatecznie można było poprzestać na obróceniu Marzanny w popiół. Po tych zabiegach należało jak najszybciej wrócić do wsi, bez zbędnej zwłoki i oglądania się za siebie. A co jeśli niechcący natrafiliśmy na strzępy kukły? Absolutnie nie można ich było dotykać! Najlepiej pobożnie się przeżegnać (nigdy nie zaszkodziło) i uciekać w te pędy wierzono bowiem, ze nawet niewielkie resztki mogą na człowieka ściągnąć nieszczęście, np. śmiertelną chorobę.
W niektórych regionach naszego kraju zwyczaj topienia Marzanny związany był z kolejnym… tuż po zniszczeniu symbolu zimy, do wsi wprowadzano gaik – wiecznie zieloną gałąź , ozdobioną kolorowymi wstążkami, pisankami, piórkami, papierowymi kwiatami czy koralikami. Odbywał się kolejny marsz od obejścia do obejścia tym razem z symbolem nadchodzącej wiosny. Bardzo ważne było, aby wprowadzić go inną drogą, niż wyprowadzano słomianą kukłę.
Marlena Jakubczyk/MZW